O San Andreas napisałem już ponad 100 000 znaków( oczywiscie gdzie indziej ), przeczytałem jeszcze więcej, grałem w nią do bólu, tak jak we wszystkie poprzednie części. Dzięki temu mogę spojrzeć na pecetową wersję chłodnym okiem. Z drugiej strony – trochę trudno jest mi się już nią ekscytować, ale nie przeczę, że nadal jestem grą zauroczony, co najlepiej świadczy o jej wartości.
Licznik przy recenzji GTA: San Andreas w wersji na PlayStation2 w tej chwili wskazuje ponad 110 000 odsłon. To sporo. Chcąc nie chcąc, będziecie musieli nabić go jeszcze trochę, gdyż naprawdę nie wyobrażam sobie, abyście podchodzili do tego tekstu nie mając pełnego obrazu całości. Zapraszam zatem – tutaj znajdziecie wszelkie informacje o fabule, innowacjach w systemie, świecie gry, uzbrojeniu, pojazdach, minigrach i dziesiątkach innych rzeczy, o których teraz nie jestem w stanie pamiętać. Mógłbym żywcem przekleić tutaj fragmenty z rzeczonego tekstu, San Andreas na PC jest bowiem niemal dokładną kopią tej konsolowej wersji, która bawi graczy na całym świecie już od października 2004. W niniejszej recenzji postaram się zamiast tego wymienić wszystkie zmiany, usprawnienia, przedstawić (drobne) zarzuty i wydać werdykt. W zasadzie mógłbym już na wstępie napisać: jest wspaniale, gra nadal jest ogromna, świetna i niesamowita, ale skoro już tu jesteście, z pewnością chcecie się dowiedzieć czegoś więcej. Zacznę więc. Od was oczywiście...
Na kogo wypadnie…
Problemy techniczne zdarzają się w przypadku wielu gier – tak jest i tym razem, choć są to raczej marginalne przypadki niż natrętnie ujawniające się błędy wynikające z niedopracowania konwersji. San Andreas ma problemy z działaniem na części kart NVidii z chipsetem MX (GeForce4 MX 440 czyli „supermarketowy” GeForce „dwa i pół” najczęściej wciskany naiwnym klientom). Oparte na nim karty nie są uzbrojone w pixel shadery, co może być przyczyną problemów, tak więc ich posiadaczom zalecałbym ostrożność przy zakupie. Jednak nawet właścicielom graficznych tytanów za grube tysiące złotych może zdarzyć się, że GTA postanowi „wyskoczyć” nagle do Windows, czy też przestanie reagować na ruchy myszką. Na szczęście w tym pierwszym przypadku gra automatycznie się pauzuje, a w drugim trzeba wyjść do Windows, poruszać myszą i wrócić do gry.
Kolejne usterki objawiają się sporadycznie w sferze audio; brak głosów postaci podczas gry, dziwne odgłosy, brak synchronizacji obrazu z dźwiękiem w przerywnikach, wreszcie parę innych. U mnie akurat wszystko było w porządku mimo, że korzystam z badziewnej dźwiękówki zintegrowanej z płytą główną, za to już u paru znajomych błędy wystąpiły. Jednemu pomogła aktualizacja sterowników, inny specjalnie dla San Andreas zdecydował się na wymianę karty, u trzeciego problemy objawiają się co jakiś czas i raczej nie przeszkadzają w zabawie, więc postanowił przeboleć. U wielu innych – tak jak u mnie – GTA sprawuje się świetnie, więc nie ma wielkich powodów do obaw, niemniej chciałem mieć czyste sumienie i poinformować o wszystkim potencjalnych nabywców, czyli Was.
Joy (ang. – radość, wesołość, zachwyt)
Największą bolączką PeCetowej wersji GTA: San Andreas jest sterowanie za pomocą klawiatury. Mysz sprawdza się bardzo dobrze, pozwalając na szybkie usuwanie przeciwników celnymi strzałami w głowę. Na konsolach automatyczne celowanie kieruje serie pocisków najczęściej w korpus, co wydłuża odrobinę całą akcję. Na PC gracz wyćwiczony w shooterach FPP bez większych problemów wykona naprawdę konkretne headshoty, przez co gra może się czasami wydać dziecinnie łatwa. Do czasu, gdy postanowimy pojeździć czy polatać (a BMXa Carl dosiada przecież już na samiutkim początku!). Nic dziwnego, że na oficjalnej stronie gry jej autorzy zalecają wyposażyć się w analogowy joypad, który pozwoli na bezstresową zabawę. Nie twierdzę oczywiście, że na klawiaturze nie da się grać. Da się, a jakże, przecież grałem i niejeden zagra. Jednak z prawdziwym komfortem i intuicyjnym sterowaniem taka „zabawa” nie ma nic wspólnego. Podczas jazdy samochodem kamera często ustawia się pod bardzo dziwnym kątem, co utrudnia wyczucie momentu, w którym trzeba skręcić. Podczas latania samolotem czy helikopterem również nie ma możliwości ustawienia jej we właściwym kierunku, gdyż zarówno mysz, jak i kursory służą do ustawienia wychylenia pojazdu w przód, tył czy na boki. W efekcie często lata i jeździ się po prostu na ślepo, licząc na szczęście i swoje wyczucie. Dla gry, która w założeniach narodziła się jako gra samochodowa (Wielkie Samochodowe Złodziejstwo to przecież jej tytuł), jest to poważny mankament, który w wersjach na konsole nie występuje z racji sterowania joypadem. |