war12
 
  newsy
  poczatek
  O klanie
  Ksiega gosci
  Kontakt adminem
  Rekrutacja
  strony polecane
  Rangi
  Wojny
  Recenzje ksiazek
  opisuje gry :)
  o autorach
  Wywiad z Andrzejem Sapkowskim
  stopien wojskowy
  O autorach cz2
  zaloguj się
  toplista gier internetowych
  wywiad jkrowling
  Wywiad z J.KRowling
  nasze banery
  chat
  gry online
  TV
  Filmiki przerobione o władcy pierścieni
  kabarety
  Strony do tworzenia forum
  Nowe gg skad pobrac
  Banery reklamujace
  forum
wywiad jkrowling
 
  Wywiad z JK Rowling - Mugglenet i Leaky Cauldron  
 
 

Wywiad z J.K. Rowling przeprowadzony tuż po premierze szóstego tomu przez
przedstawicieli Mugglenet i Leaky Cauldron


W dniu światowej premiery szóstej części Harry'ego Pottera - 16 lipca 2005 r. - przedstawiciele serwisów internetowych Mugglenet i The Leaky Cauldron przeprowadzili bardzo obszerny wywiad z J.K. Rowling na temat jej nowej książki.
OSTRZEŻENIE! Z racji tego, że wywiad zawiera "spoilery", przeznaczony jest raczej dla tych, którym treść „Księcia Półkrwi” nie jest obca! Autorka zdradza kolejne tajemnice fabuły i tłumaczy różne niejasności, jakie pojawiły się w szóstym tomie. Jeśli nie chcecie wiedzieć, co się wydarzy, czytanie tego wywiadu jest niewskazane - zostaliście ostrzeżeni!


Emerson Spartz, Mugglenet (ES): To pytanie być może zabrzmi dziwnie, ale ile razy czytałaś swoje książki?

JKR: To nie jest dziwne pytanie, ponieważ gdy książka jest już opublikowana, rzadko czytam ją ponownie. To zabawne, że kiedy biorę do ręki jedną z moich książek, by sprawdzić dokładnie jakiś fakt - co oczywiście dzieje się często - wtedy zdarza mi się „wciągnąć” w lekturę i przeczytać kilka stron. Staram się jednak odłożyć ją szybko na półkę i wrócić do tego, co właśnie pisałam. Ale nigdy, na przykład, gdy biorę kąpieli i mam ochotę sobie poczytać - nie biorę własnej książki. Dlatego też jest pewnie wielu fanów, którzy znają moje książki lepiej niż ja sama. Ja mam tylko tę przewagę, że zawsze wiem, co się wydarzy w następnych tomach i oczywiście znam mnóstwo dodatkowych faktów.

Melissa Anelli, The Leaky Cauldron (MA): Ile już się nagromadziło tych kartonów z dodatkowymi faktami?

JKR: Naprawdę trudno mi powiedzieć ile, bo jestem ogromnie niezorganizowana, ale owszem uzbierało się tego dosyć sporo. Informacje znajdują głównie w moich notesach, ponieważ niektóre z nich są tak wartościowe, że musze je mieć pod ręką. Często zdarza mi się gubić różne rzeczy, a wiadomo, że trudniej jest zgubić cały notes niż pojedynczą kartkę papieru.

ES: Czy kiedy siódmy tom zostanie już wydany, pozostawisz swoją stronę internetową, by dalej odpowiadać na pytania czytelników?

JKR: Tak, nie sądzę bym zamknęła stronę, na przykład o północy, gdy siódmy tom będzie już dostępny. Nie, zdecydowanie tego nie zrobię. Wydaje mi się, że nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wasze pytania osobiście i dokładnie opowiedzieć o każdej postaci, co z pewnością bardzo by was zadowoliło. Ludzie chcą znać wszystkie szczegóły, a ja z oczywistych powodów nie mogę odpowiadać na każde pytanie najbardziej dociekliwych fanów. I dlatego nie mogę zamknąć strony.
Sądzę również, że czytelnicy będą snuli teorię na temat różnych postaci nawet po zakończeniu całego cyklu. Niektórzy z was bardzo interesują się poszczególnymi postaciami, których życie i przeszłość nie były tak istotne dla całej fabuły, co oczywiście pozostawia wam otwartą drogę do fanfiction. Będziecie się zastanawiać, co się stało z niektórymi postaciami na końcu całej historii, bo one wciąż będą przecież istnieć. Ale jestem absolutnie pewna, że siódma cześć będzie tą ostatnią - nawet jeśli będziecie mnie naciskać, mówiąc: ”prosimy, jeszcze tylko jedna książka”! Zdecydowanie - części będzie tylko siedem.

ES: Siedem książek to długa seria...

JKR: Zgadza się! Nikt nie będzie mógł powiedzieć, że wymiękliście, co?

MA: Jeśli miałabyś napisać coś po zakończeniu serii, to czy byłoby to o Harrym czy też o innej postaci z książki, może biografie?

JKR: Najbardziej prawdopodobna jest, jak już mówiłam kilka razy wcześniej, encyklopedia, przy której miałabym mnóstwo zabawy, opisując mniej znaczące postaci; mogłabym umieścić tam również dokładne biografie głównych bohaterów.

MA: OK, ogromnie ważne pytanie dotyczące szóstej części: czy Snape jest zły?

JKR: [prawie śmiejąc się] No więc, czytaliście książkę - co wy o tym sądzicie?

MA: No cóż, istniejąą na ten temat konspiracyjne teorie, i są ludzie którzy…

JKR: …mają wciąż rozpaczliwą nadzieję. [śmiech]

ES: Tak!

MA: Dokładnie!

[ogólny śmiech]

JKR: Więc dobrze, to oczywiste, że relacje Harry-Snape są teraz bardzo osobiste, jeśli nawet nie bardziej, niż Harry-Voldemort. I nie mogę odpowiedzieć na to pytanie, bo to byłby kolejny "spoiler" części siódmej, czyż nie? Cokolwiek nie powiem na ten temat, jest oczywiste, że ma to ogromny wpływ na to, co stanie się w kolejnej części, kiedy Harry i Snape znowu się spotkają, wiec naprawdę nie mogę… I powiedzmy sobie szczerze - teraz zapewne powstanie na ten temat jakieś 10.000 teorii, a ja się świetnie bawię przy ich lekturze, dlatego tym bardziej nie uchylę rąbka tajemnicy. [śmiech] Wiem, jestem okropna, ale ja po prostu uwielbiam spekulacje, tak zdecydowanie kocham spekulacje...

ES: Wiem, że Dumbledore lubi widzieć w ludziach to, co najlepsze, ale czasem wydaje się, że wręcz przesadza.

JKR: [śmiech] Tak, zgodziłabym się z tym. Niewątpliwie.

ES: Jak ktoś tak…

JKR: …inteligentny…

ES: …może być aż tak zaślepiony wobec oczywistych spraw?

JKR: No więc, na ten temat znajdzie się informacja w tomie siódmym. Ale dodam, że wydaje mi się, iż tomy 5 i 6 wystarczająco jasno pokazały, że ogromna potęga umysłu nie uchroni cię przed emocjonalnymi błędami i uważam, że Dumbledore jest tego znakomitym przykładem. Właściwie to skłaniałabym się ku tezie, że bycie bardzo, bardzo inteligentnym może stwarzać pewne problemy i tak właśnie było z Dumbledorem, ponieważ jego mądrość w pewnym sensie go wyizolowała. I sądzę, że wyraźnie widać to w książkach, bo gdzież jest ktoś jemu równy, gdzież jest jego powiernik, wspólnik, gdzie ktoś, u kogo może zasięgnąć rady? Nie ma nikogo takiego. To on jest zawsze tym, który daje, to on jest zawsze tym, który ma wzgląd na wszystkich, to on zawsze jest tym, który posiada wiedzę. Nawet jeśli McGonagall jest bardzo wartościową postacią i drugą nauczycielką w szkole po Dumbledorze, to na pewno mu nie dorównuje. Macie dość wymijającą odpowiedź, ale to niestety wszystko, co mogę ujawnić na ten temat.

ES: Wcale nie, moim zdaniem to była zadowalająca odpowiedź…

MA: To dość interesujące, że to właśnie Dumbledore jest samotny.

JKR: Myślę, że jest dość wyobcowany, kilka osób zauważyło słusznie, że jest jakby niedostępny, oddalony. Kiedyś moja siostra, w chwili frustracji przy lekturze fragmentu, gdy Hagrid nie wychodził z domu po opublikowaniu rewelacji na jego temat w artykule Rity Skitter zapytała mnie: „Dlaczego Dumbledore nie poszedł do niego wcześniej, dlaczego nie mógł iść od razu?” Powiedziałam jej, że Dumbledore musiał go trochę przetrzymać i zobaczyć, czy Hagrid jest w stanie poradzić sobie sam z tym problemem. Gdyby dał sobie z tym radę sam, poczułby się o wiele lepiej. „On jest zbyt niedostępny, zbyt zimny, zupełnie jak ty” - odpowiedziała! [śmiech] Rozumiała przez to, że ona prawdopodobnie od razu pospieszyłaby z pomocą, a ja pewnie stanęłabym na chwilę z boku i rzekła: „Poczekajmy chwilę i zobaczmy, czy nie jest w stanie sam sobie z tym poradzić”. Może nie dałabym mu aż tygodnia, ale na pewno poczekałabym jedno popołudnie. Ona natomiast pobiegłaby od razu do jego chatki.

ES: To jest jedno z najbardziej dręczących mnie pytań od czasu lektury trzeciego tomu – dlaczego Voldemort dał Lily tak ogromne szanse na przeżycie? I czy naprawdę pozwoliłby jej żyć?

JKR:
Mhm.

ES: Dlaczego?

JKR: [chwila milczenia] Nie mogę odpowiedzieć na to pytanie. Ale faktycznie dał - macie absolutną racje. A nie wolicie mnie zapytać zamiast tego, dlaczego śmierć Jamesa nie ocaliła Lily i Harry’ego? Na to macie właściwie gotową odpowiedź, odpowiedź na to pytanie zawarta jest w waszym poprzednim pytaniu: ponieważ ona mogła żyć, a wybrała śmierć. James i tak miał być zabity. Wiecie, co mam na myśli? Nie mówię, że James nie był przygotowany, by oddać życie za swoich bliskich, zginął broniąc swojej rodziny, tylko że on miał być zamordowany bez względu na wszystko. Więc po prostu musiał zginąć – nikt nie dał mu wyboru, ruszył do walki w pewnym sensie w sposób instynktowny. Sądzę, że są różnice w ich odwadze. James był ogromnie dzielny. Ale wydaje mi się, że odwaga Lily był w tym przypadku większa, ponieważ Lily miała szansę ocalić siebie, miała wybór. Każda matka, każda normalna matka, zrobiłaby to, co zrobiła Lily, więc pod tym względem jej odwaga była także w pewnym sensie instynktowna, tylko że ona miała dany wybór, którego James nie miał. To tak samo, jak gdyby jakiś intruz wtargnął do waszego domu. Instynktownie ruszylibyście na niego. Ale czy gdybyście mieli z zimną krwią zadecydować, co zrobić, gdy ktoś wam mówi , "Usuń mi się z drogi", to czy jesteście w stanie przewidzieć, jak byście się zachowali? Ja myślę, że żadna matka nie usunęłaby się, pozostawiając swoje dziecko. Ona bardzo świadomie ofiarowała swe życie. Miała jasny wybór.

ES: A James nie miał.

JKR: Czy zginął, decydując, czy ocalić Harry’ego, czy też odejść wolny? Nie. I to jest właśnie ta subtelna różnica dzieląca poświęcenie Lily od Jamesa, no i oczywiście jest jeszcze coś... ale to mniej więcej cała odpowiedź.

MA: Czy zdawała sobie sprawę z możliwego efektu, jaki osiągnie, osłaniając Harry’ego własnym ciałem?

JKR: Nie, ponieważ - jak starałam się to wyraźnie pokazać w całej serii - coś podobnego nigdy wcześniej nie miało miejsca. Nikt wcześniej nie przeżył. I nikt wcześniej nie wiedział, że to w ogóle możliwe.

MA: Więc nie zdarzyło się, by Voldemort czy ktokolwiek inny, używając kiedykolwiek zaklęcia Avada Kedavra, dał komuś wybór i ten ktoś wybrał tę właśnie opcję [by umrzeć]?

JKR: Nawet jeśli takie sytuacje się zdarzały, to nie w takim szczególnym przypadku.


*** CZĘŚĆ DRUGA ***

ES: Czy gdy Syriusz został wrobiony w śmierć Pettigrew i tych mugoli, to rzeczywiście się wtedy roześmiał czy było to coś zmyślonego, żeby ukazać go w jeszcze gorszym świetle?

JKR: Czy rzeczywiście się roześmiał? Tak, tak właśnie zrobił. Wiem to, bo takiego właśnie go stworzyłam. Syriusz, jest kimś, kto w pewnym sensie zawsze balansuje na krawędzi, nigdy nie odnieśliście tego wrażenia? Jest – jakby to ująć - nieprzewidywalny. Naprawdę lubię jego postać, jak  i wiele innych osób. Ciągle mnie pytają, kiedy on wróci [śmiech]. Ale Syriusz ma swój słaby punkt – już to kiedyś omawiałam – pewien rażąco słaby punkt. Wyobrażam sobie Syriusza jako postać, której rozwój został w pewnym momencie zatrzymany, bo przecież spędził prawie całe swoje dorosłe życie całkiem odizolowany w więzieniu.

Myślę, że widać to na przykładzie jego relacji z Harrym w „Zakonie”. Widzi w Harrym odzwierciedlenie Jamesa - traktuje go jak swojego najlepszego przyjaciela, natomiast Harry pragnie widzieć w nim ojca, którego nigdy nie miał. Syriusz nie był w stanie mu tego dać.
Śmierć Jamesa całkowicie zniszczyła Syriusza psychicznie. Harry i Syriusz są bardzo podobni pod jednym względem – dla obu przyjaciele stali się rodziną. Więc James stał się dla Syriusza jak brat, a dla Harry’ego rodziną stali się Ron i Hermiona. Znalazłam kiedyś dość interesujące komentarze – chyba na stronie MuggleNet - których autorzy pisali coś w stylu: „Nie mogę zrozumieć, dlaczego Harry tak krzyczał na Hermionę i Rona, to znaczy, ja czasem krzyczę na moich rodziców, ale nigdy nie krzyczałbym w ten sposób na najlepszych przyjaciół” – tylko że, na kogo innego Harry miałby krzyczeć? Ci młodzi ludzie po prostu nie byli w stanie sobie wyobrazić, jaki Harry musiał być wtedy samotny. Tak czy inaczej teraz odbiegłam jakieś sto mil od Syriusza.

Więc ten śmiech… to już go zwyczajnie nie obchodziło, była to reakcja człowieka, któremu już po prostu na niczym nie zależy. Owszem – roześmiał się. Wiedział już, co utracił na zawsze i że już nic mu do stracenia nie pozostało. To nie był przecież śmiech radości. Pettigrew, któremu w pewnym sensie Syriusz i James zawsze patronowali, któremu pozwolili zadawać się i włóczyć ze sobą, okazał się lepszym czarodziejem niż im się zawsze wydawało, lepszym na pewno w ukrywaniu swoich sekretów.

MA: Powiedziałaś wcześniej, że podczas pisania szóstego tomu coś sprawiło ci piekielną radość. Czy pamiętasz może co to było?

JKR: O Boże. [chwila ciszy, gdy Jo się zastanawia]. Co to było? Wiem na pewno, co bardzo mnie ubawiło – pamiętacie, jaj Luna komentowała mecz Quidditcha? [Śmiech] Tak, to chyba było właśnie to. Pisanie tego sprawiło mi naprawdę wielką radość.

To był mój ostatni mecz Quidditcha. Wiedziałam już w tamtym momencie, że po raz ostatni będę opisywać mecz Quidditcha. Będę z wami szczera, mecze Quidditcha były zmorą mojego życia od czasu pierwszej książki. Były koniecznością, bo oczywiście ludzie oczekiwali, że Harry będzie grał w Quidditcha, ale jest przecież ograniczona liczba sposobów, w jaki można opisywać tę grę i trudno było ciągle wymyślać coś nowego. I wtedy mnie oświeciło. Pomyślałam, że Luna będzie komentować mecz i uważam, że był to świetny pomysł. Był to na pewno komentarz w moim stylu, gdy oglądam jakiś mecz, ponieważ jestem… [śmiech]. Tak czy inaczej to właśnie było to.

MA: To było naprawdę śmieszne. Ona jest bardzo zabawna.

JKR: Tak. Uwielbiam Lunę.

ES: Dlaczego Dumbledore pozwalał Irytkowi pozostać w zamku?

JKR: Nie mógł go usunąć.

ES: Ale to Dumbledore, on przecież umie zrobić wszystko!

JKR: Nie, nie nie nie nie. Irytek jest jak pryszcz na nosie. Próbujesz go usunąć a on i tak wyskoczy w innym miejscu. Więc po tobie. Jeśli masz Irytka to po tobie...

ES: Ale Irytek jest posłuszny Dumbledorowi…

JKR: Niby.

MA: Niby?

JKR: Tak. Irytka można porównać do źle działającej instalacji w bardzo starym budynku, a zważywszy, że Dumbledore jest znacznie lepszy w naprawach niż większość ludzi, może sprawić, że Irytek będzie „działać” lepiej przez parę tygodni, ale w końcu i tak zacznie „przeciekać” na nowo. Ale czy naprawdę byście chcieli żeby Irytek zniknął? Tak uczciwie?

MA: Gdybym była na miejscu Harry’ego pewnie bym chciała, ale jako czytelnik uważam, że dostarcza nam dużo rozrywki, a najbardziej podobał mi się, gdy zaczął wypełniać polecenie Freda i Georga pod koniec piątego tomu.

JKR: Tak, to było zabawne, też mi się to podobało. Było naprawdę satysfakcjonujące. [śmiech]

ES: Kiedy wszedłem na forum po ukazaniu się piątej części, znalazłem tam mnóstwo wpisów, "Irytku, zrób jej piekło w naszym imieniu". Wszyscy uwielbiają to zdanie.

JKR: [Śmiech] Tak, Umbridge jest naprawdę nieznośną postacią.

MA: Czy ona żyje dalej zwyczajnie w czarodziejskim świecie?

JKR: Tak, wciąż pracuje dla Ministerstwa.

MA: Czy będziemy mieli okazję ją jeszcze zobaczyć? [Jo przytakuje] Potwierdziłaś to ze złośliwym uśmiechem.

JKR: Tak, mam zbyt dużo frajdy w dręczeniu jej, by nie zrobić tegoo jeszcze przed zakończeniem całej serii.

ES: Zwycięzca konkursu MuggleNet ”Zapytaj Jo”, 22-letni Asrial, pyta: „Gdyby Voldemort spotkał bogina, to jaką formę by on przybrał?”

JKR: Voldemort najbardziej obawia się śmierci, haniebnej śmierci. Mam przez to na myśli, że dla niego śmierć sama w sobie jest hańbą. Uważa, jak zapewne wiecie, że jest to wstydliwa ludzka ułomność. Więc największy strach odczuwa przed śmiercią. Ale jak by pokazał to bogin? Myślałam o tym, bo wiedziałam, że zadacie mi to pytanie.

ES: Zwłoki?

JKR: Taka była też i moja konkluzja, zobaczyłby siebie martwego.

ES: Tak szybko jak tylko stało się jasne, że to pytanie zwycięży zacząłem dostawać tuziny e-maili od ludzi, którzy pisali, że nie ma sensu zadawać tego pytania, bo odpowiedź na nie jest zbyt oczywista. Tylko, że wszyscy mieli odmienne zdanie co do tego, jaka miałaby być ta oczywista odpowiedź. Niektórzy byli pewni, że będzie to Dumbledore, niektórzy, że Harry, a niektórzy, że to właśnie śmierć. A w związku z tym, co zobaczyłby, gdyby stanął przed zwierciadłem Ain Eingarp?

JKR: Siebie samego, w pełni władzy i nieśmiertelnego. Właśnie tego pragnie najbardziej.

ES: A co zobaczyłby Dumbledore?

JKR: Nie mogę odpowiedzieć.

ES: A jaki byłby bogin Dumbledora?

JKR: Na to również nie mogę odpowiedzieć, ale podpowiem, że - aby móc wysnuwać jakieś teorie na ten temat, radzę przeczytać jeszcze raz tom szósty. Tam znajdziecie odpowiedź.

MA: A gdyby Harry spojrzał pod koniec szóstej części w zwierciadło Ain Eingarp, to co by w nim ujrzał?

JKR: Zobaczyłby Voldemorta pokonanego, uśmierconego na zawsze. Bo przecież wie już teraz, że nie będzie mógł nigdy spocząć, jeśli to się nie dokona.

ES: Czy ostatnim słowem siódmej części wciąż jest „blizna”?

JKR: W tym momencie tak, ale zastanawiam się czy w istocie tak pozostanie.

MA: Czy może próbowałaś już jakichś innych wersji tego ostatniego zdania?

JKR: Właściwie to jeszcze fizycznie się do tego nie zabrałam. Ale tak, owszem, myślałam o tym. Na pewno jest jeszcze wiele innych rzeczy wymagających zmiany. Nie są to bardzo znaczące sprawy, ale od dawna wiem się, że będę musiała jeszcze nad nimi popracować.

MA: Jak czujesz się z tym, że rozpoczynasz pisać ostatnią część serii?

JKR: To mnie naprawdę przeraża. To już 15 lat, jesteście to sobie w stanie wyobrazić? Niewątpliwie jeden z najdłuższych związków w moim dorosłym życiu.

MA: Czy już zaczęłaś pisać?

JKR: Tak. Ale patrząc realnie, nie sądzę, żebym zdołała rozpocząć prawdziwą pracę nad książką aż do przyszłego roku [czyli 2006 – przyp. Media Rodzina]. Spodziewam się, że to właśnie w przyszłym roku napisze tę książkę w całości. Ale już zaczęłam i robię małe postępy, dopisując coś co chwilę, gdy tylko mam czas. Ale wiecie, jaka mała ciągle jest Mackenzie [córeczka Jo], widzicie, że jestem mamą małego dziecka i na pewno będę chciała jej poświęcić tyle czasu, ile poświęciłam Davidowi, a jest to mniej więcej cały rok niczym niezmąconego czasu ze mną. No a potem wezmę się znowu ostro do pracy.

ES: Co skłoniło ludzi do nazywani Voldemorta „Tym-którego-imienia-nie-wolno-wymawiać” i „Sam-Wiesz-Kim”?

JKR: Takie przypadki już się przecież zdarzały w historii — pewnie wy to wiecie, ale dla tych, co nic na ten temat nie wiedzą, to niektóre imiona w pewnych cywilizacjach stają się tabu i jest to ich cecha wspólna. W Afryce żyją plemiona, gdzie imiona nigdy nie są używane. Twoje imię jest świętą częścią ciebie samego i jesteś przedstawiany jako syn tego-i-tego, jako brat tego-i-tego. Ludzie nadają sobie takie pseudonimy, bo wierzą, że ich imię może być wykorzystane przeciwko nim w magiczny sposób. To jak część twojej duszy. To jest potężne tabu w wielu kulturach i wielu wierzeniach. A z takich bardziej prozaicznych przykładów, to przytoczę jeden z Londynu, z lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku. A mianowicie była tam para gangsterów nazywanych Bliźniacy Kray. Ludzie nie wymawiali nazwiska Kray. Po prostu trzeba było je przemilczeć, nie rozmawiać o nich, nie wspominać ich, ponieważ mogła cię spotkać za to bardzo brutalna i krwawa kara. Myślę, że jest to imponująca demonstracja siły, siły która może zmusić ludzi, by nie wymawiali twojego imienia. Świetnie uzmysławia również, jak głęboki jest poziom strachu, jaki jesteś w stanie zasiać. To na pewno nie jest coś, co należałoby podziwiać.

ES: Czy przyczyniło się do tego jakieś konkretne wydarzenie?

JKR: Z Voldemortem? To odbywało się stopniowo. Zabijał i robił mnóstwo innych okropnych i złych rzeczy. W rozdziale „Prośba Lorda Voldemorta”, kiedy przychodzi z powrotem do szkoły prosić o posadę nauczyciela, możemy odnieść wrażenie, że przeszedł daleką drogę przez czarną magię i już wtedy wielu ludzi zdecydowało się nie używać jego imienia. Potem zaprzestano wymawiania go całkowicie –nie dotyczyło to oczywiście Dumbledore’a i ludźi, którzy byli ponad przesądami.

MA: Mówiąc o światowych wydarzeniach…

JKR: Rozdział pierwszy?

MA: Tak, rozdział pierwszy i pewne bieżące wydarzenia, szczególnie czterech ostatnich lat. Terroryzm i temu podobne, czy miały one wpływ na twoje pisanie, czy ukierunkowały je w jakiś sposób?

JKR: Nie, nigdy świadomie. To znaczy, nigdy nie pomyślałam, „teraz jest czas na książkę: Harry Potter po 11 września", nie. Ale to, co robi Voldemort, pod wieloma względami nosi znamiona terroryzmu i to było dla mnie jasne przed 11 września [zamach w Nowym Jorku]. Zeszłej nocy miałam rozpocząć czytanie [w związku z akcją „nocne czytanie HiKP w zamku”] od rozdziału pierwszego. To znaczy tak miało być aż do 7 lipca [zamachy w Londynie]. Wtedy stało się dla mnie jasne, że będzie to wysoce niestosowne, by czytać fragment o mugolskim premierze, który mówi o masowych atakach na mugoli. Byłoby to po prostu nieodpowiednie. I wtedy postanowiłam zmienić plan i zacząć czytanie od wizyty w sklepie z gadżetami Weasleyów, co ma wymiar raczej symboliczny, ponieważ w pewnym momencie Harry mówi do Freda i Georga, „Mam przeczucie, że już nie długo wszystkim nam przyda się trochę śmiechu”. Wszystko się ze sobą powiązało.

ES: Czy tiara przydziału kiedyś się pomyliła?

JKR: Nie.

ES: Naprawdę?

JKR: Mm-mm. A co macie jakąś teorię związaną z tym?

ES: Słyszałem mnóstwo teorii.

JKR: [śmiech] Nie wątpię w to. Ale nie. [śmiech] Przykro mi.

MA: To interesujące, bo to sugerowałoby, że głos wydobywa się bardziej z wnętrza głowy danej postaci niż z wnętrza tiary…

JKR: [robiąc tajemniczy odgłos]

MA: Więc być może tiara przemawia w imieniu…

JKR: …założycieli we własnej osobie.

MA: To interesujące. Jak dużą rolę odegrają oni w części siódmej?

JKR: Jakąś na pewno, co mogliście sami odgadnąć pod koniec części szóstej. Jest tyle rzeczy, o które ja chciałabym was zapytać, ale to wy jesteście tu po to, żeby pytać mnie, więc kontynuujmy [śmiejąc się].

ES: Wiem, że jesteś pytana o to w każdym wywiadzie, ale czy wielkość książki zmieni się jakoś?

JKR: Siódmej? Na pewno będzie krótsza niż „Zakon”.

ES: Znacznie krótsza?

JKR: Nie wiem i to jest szczera prawda. Mam zarys siódmego tomu, który nie jest jeszcze na tyle dokładny, by określić jego dokładną wielkość. Wiem, co się wydarzy, znam już dokładnie całą historię, ale jeszcze nie doszłam do momentu, w którym byłabym w stanie powiedzieć: „Spodziewajcie się 42 rozdziałów” albo „Mam już zaplanowane 31 rozdziałów”. Po prostu jeszcze nie wiem.

MA: R.A.B.

JKR: Och, dobrze.

[ogólny śmiech.]

JKR: Nie, naprawdę się cieszę, że o to pytacie! Słucham zatem?

MA: Czy jesteśmy w stanie wydedukować, kto to jest, z tego co wiemy do tej pory?

[JKR zrobiła wyjątkowo złośliwą minę]

JKR: A czy macie jakieś teorie?

MA: Doszliśmy do Regulusa Blacka.

JKR: Doprawdy?

MA: Aha.

[Śmiech.]

JKR: No więc, myślę, że byłby to, hmm, ciekawy pomysł…

ES: Jeśli miałabyś okazję, by napisać którąś część jeszcze raz, to co byś zmieniła i dlaczego?

JKR: Są takie fragmenty w każdej z sześciu książek, do których chciałabym powrócić i coś w nich uściślić. Mam wrażenie, że „Zakon ” jest trochę zbyt długi, ale kto podjąłby się wyzwania, by wskazać fragment, który nadawałby się bezwzględnie do wycięcia? Są miejsca, które bym skróciła trochę, patrząc na nie z perspektywy czasu, ale nie zredukowałoby to znacznie objętości, bo uważam, że wszystko co tam jest, jest niezbędne. Jednym z powodów, dlaczego „Zakon” jest taki obszerny, jest fakt, że musiałam Harry’ego dużo przemieszczać pod względem fizycznym. Były miejsca, istotne miejsca, w których Harry nigdy przedtem nie był i oczywiście to wymagało opisów na wielu stronach — trzeba go było przenieść w te miejsca i zabrać stamtąd. Było tam więcej opisów zdarzeń, które działy się poza Hogwartem niż w którejkolwiek z dotychczasowych książek. I to tak naprawdę ciągle zwiększało jej objętość.

ES: Czy są jeszcze jakieś fakty, które mogłabyś ujawnić teraz, już po ukazaniu się szóstej części?

JKR: Bardzo trudno jest mi wskazać na coś konkretnie, ponieważ uważam, że fakty te nie są aż tak znaczące. W sumie nikt z nas nie jest w stanie tego ocenić. Nawet ja, dopóki nie skończę siódmej części, nie będę w stanie powiedzieć, czy dana informacja mogła być ujawniona, by nie zepsuć wam przyjemności czytania, czy akurat tego czy innego faktu wcale nie musiałam przemilczeć. I myślę, że nawet ja nie mogę dokładnie tego przewidzieć, aż do ukazania się ostatniego tomu.

MA: Teraz kiedy Dumbledore’a już nie ma, czy kiedykolwiek dowiemy się, co to było za zaklęcie, które rzucił na Voldemorta w Ministerstwie?

JKR: Uuummm...[wydaje dziwny odgłos ]

ES: Trzeba tu odnotować, że z jej ust wydobył się tajemniczy odgłos…

[ogólny śmiech, szczególnie Jo]

JKR: Tak to możliwe, możliwe, że dowiecie się tego. Dowiecie się — [pauza] — Dowiecie się znacznie więcej o Dumbledorze. Musze być teraz bardzo ostrożna z tym.

MA: Czy dostaniemy książkę tylko o Dumbledorze? Na przykład coś w rodzaju historii jego życia?

ES: Prosimy!!!

JKR: Och, dobrze niech więc będzie.

[Ogólny śmiech.]

ES & MA , przybijając piątkę: TAK!

JKR: To nie był wiążący kontrakt! [Śmieje się]

MA: Nie, nie, to była ustna umowa – gdzie jest Neil [prawnik pani Rowling]?

[Śmiech]

ES: No więc, ilu jest czarodziejów?

JKR: Na świecie? Oh, Emerson, nie jestem zbyt dobra z matematyki.

ES: A na przykład w stosunku do Mugoli…

MA: Albo, powiedzmy, tylko w samym Hogwarcie.

JKR: Dobrze, Hogwart. W porządku. Z Hogwartem był jeden problem. Zanim skończyłam pisać „Kamień Filozoficzny”, kiedy dopiero gromadziłam materiały, czyli przez około siedem lat - pomiędzy pomysłem na serię a faktycznym początkiem jej wydania – stworzyłam sobie 40 dzieci, które dostają się na rok razem z Harrym. Byłam bardzo zadowlona, że to zrobiłam, ponieważ okazało się to bardzo przydatne. No więc miałam te 40 ucieleśnionych postaci. I, oczywiście, nigdy nie przestałam wymyślać nowych. Wiedziałam, kto jest na roku, wiedziałam, kto jest przydzielony do którego z domów, znałam ich pochodzenie i na temat każdego z nich miałam przygotowanych parę osobistych szczegółów. Więc było ich 40, ale nigdy nie myślałam, „To tyle, to są już wszyscy na jego roku”. Byłam potem pytana kilka razy, ilu jest w końcu tych uczniów i ponieważ liczby nie są moją mocną stroną, jedna część mojego mózgu wiedziała, że na pewno jest to 40 na roku, a inna mówiła mi, „Och, około 600 w całej szkole brzmi dobrze”. Wtedy ludzie zaczęli się zastanawiać i mówić: „Więc skąd ta reszta dzieci, gdzie one śpią?” [śmiech] Mieliśmy z tym mały problem. Ale trzeba pamiętać, że magia jest niezwykła. Chciałabym podać dokładna liczbę, choć jest to raczej nie możliwe. Ale jeśli założymy, że wszystkie dzieci z magicznymi zdolnościami są wysyłane do Hogwartu, a oprócz tego jest jeszcze ta nieliczna populacja czarodziejów, którzy wybrali życie mugolskie, więc dojdą jeszcze te dziwne dzieci, których rodzice nie chcą posłać do Hogwartu, ale 600 dzieci w całej Wielkiej Brytanii to i tak dość mała liczba. No, i jest jeszcze przecież ten smutny świat dzieci, jakimi byli Filch i Figg, które są zawieszone pomiędzy społecznością mugoli a czarodziejów. Oczywiście są jeszcze niektóre rodzaje magicznych stworzeń, które mogą być przez niektórych postrzegane jako ludzkie, więc to naprawdę podbija naszą liczbę. Powiedzmy zatem: 3 tysiące [teraz już nie w szkole ale w całej Brytanii].

MA: Dużo miałaś zabawy, pisząc o tych wszystkich romansach w szóstej części?

JKR: Oj, mnóstwo. A co, nie widać tego?

MA: Widać.

JKR: Tak, to bardzo ważne, że możemy obserwować, jak nasi bohaterowie zakochują się, co jest nieodzowną częścią życia. Co sądzicie o tych romansach?

[Melissa unosi w górę swoje kciuki i uśmiecha się szeroko…]

JKR: [Śmiech] Dobrze, bardzo się cieszę.

ES: Wydaje nam się, iż to, że Harry i Ginny, jak również Ron i Hermiona zostaną parą właśnie w tej części, było bardziej oczywiste niż kiedykolwiek, — mimo, że uważamy, iż uczyniłaś to wystarczająco jasne w poprzednich pięciu tomach...

JKR: [wskazując na siebie, szepcze] Ja również!

ES: Co to było?

JKR: [już na głos] Ja też tak sądzę!

[ogólny śmiech]

ES: Ci, co tworzyli teorie na temat Harry’ego i Hermiony, są szaleni!

JKR: Nie, nie powiedziałabym, że są szaleni, Emerson! Są oni wciąż wartościową grupą moich czytelników, więc wolałabym nie używać słowa „szaleni”. [Śmiech] Ale powiedziałabym, że spadł mi z serca pewien ciężar, teraz, gdy już zrobiło się jasne, że to będzie jednak Ron i Hermiona. Mam nadzieję, że ucięłam wszystkie spekulacje tych, którzy wbrew wszystkiemu łudzili się, że to jednak będzie Harry.

[ogólny śmiech]

JKR: Robiłam bardzo wyraźne aluzje na ten temat. I nawet jeśli te delikatne wskazówki nie zostały przez niektórych dostrzeżone w „więźniu Azkabanu”, to już te, których dostarczyłam, kiedy doszliśmy do Hermiony i Kruma w „Czarze Ognia”, były naprawdę trudne do przeoczenia...
Ron. W tej części świetnie się bawiłam przy pisaniu o nim. Ubawiło mnie pisanie o relacji Rona i Lavender, ponieważ Ron, wkraczając w ten związek był pod wieloma względami niedojrzały, a już na pewno w porównaniu do dwójki swoich przyjaciół. Odczuwał więc ogromną potrzebę zaprezentowania się w oczach Hermiony jako ktoś bardziej wartościowy. Niekoniecznie chodzi mi tu o fizyczne doświadczenia - po prostu musiał udowodnić, że dorósł emocjonalnie do związku i rzeczywiście zrobił pod tym względem duży postęp. Przeżył już związek, w który był zaangażowany wyłącznie fizycznie, nie psychicznie, i teraz jest gotowy na prawdziwe zobowiązania, bo powiedzmy to sobie szczerze - nigdy nie był zbytnio zaangażowany w stosunku do Lavender.
Teraz już doskonale zdaje sobie sprawę z tego, czego tak naprawdę pragnie, co pozwala mu zrobić duży emocjonalny krok na przód.

ES: Teraz zatem ma trochę więcej wrażliwości niż mieści się w łyżeczce do herbaty? Teraz możemy mówić o łyżce stołowej?

JKR: O tak. [Śmiech]

JKR: Myślę, że wszyscy, którzy ciągle jeszcze snują dywagacje na temat Harry/Hermiona, nawet po przeczytaniu tej części są…

ES: [szeptem] …szaleni!

JKR: Aj - nie! Ale z pewnością będą musieli przeczytać dokładniej szósty tom.

ES: Dziękuję.

JKR: Tak.

MA: To naprawdę…

JKR: …ułatwi wam życie?

[razem]: Tak, tak.

JKR: Tak właśnie myślałam.

MA: Muszę powiedzieć, że miałem nadzieję, że to wyjdzie na jaw we właśnie taki, dobitny sposób, bo wiele z tych osób, co rozsiewało plotki o Harrym i Hermionie w internecie, było mocno uprzedzonych do Rona i mocno mu się od nich oberwało.

JKR: Tak, zdawaam sobie z tego sprawę i czułam się dość dziwnie, czytając na ten temat.

MA: Co czujesz, gdy widzisz, że ktoś wyraża nienawiść w stosunku do postaci, którą ty osobiście uwielbiasz?

ES: Lub vice versa.

JKR: Czasami mnie to bawi. Naprawdę. Ale gdy niektórzy układają całe poematy na temat Draco Malfoya (w listach do mnie), to czasami zaczyna mnie to nawet niepokoić. Staram się wyraźnie podkreślić różnicę pomiędzy Tomem Feltonem (grającym postać w filmie), który jest przystojnym chłopcem, a Draconem, który niezależnie od tego, jak wygląda, nie jest miłą osobą. To może romantyczne, ale i niezdrowe zarazem. I dlatego martwię się o te młode dziewczyny, przysięgające dozgonne oddanie tej, raczej mało pozytywnej postaci. Parę razy musiałam odpisać dość ostro, „Musisz jeszcze raz dobrze przemyśleć swoje priorytety”. [Śmiech]

ES: Szaleni!

JKR: Oh, znowu to twoje słowo!

JKR: Jak się nazywa ten dział na twojej stronie, w którym zamieszczasz najbardziej absurdalne listy, które otrzymujesz?

ES: Ściana Wstydu?

JKR: Tak, Ściana Wstydu. Ja też bym mogła mieć taką ścianę na swojej stronie. Mogłabym publikować tam wszystkie najbardziej niedorzeczne listy, jakie otrzymuję.

MA: Jakiego rodzaju listy?

JKR: Bardzo podobne do tych, które wy zamieszczacie u was, na Ścianie Wstydu. Od zwykłej zniewagi po czystą nienawiść. Mogę powiedzieć, że to niestety w ludzkiej naturze. Tego nawet nie pisze młodzież czy dzieci. Te listy otrzymuje od dorosłych ludzi. I doprowadza mnie to do śmiechu. Na głos. To chyba ty, Emerson, napisałeś na swojej stronie: „Proszę, nie próbujcie mi przysyłać tych głupich maili, bo skończycie na Ścianie Wstydu”. No ale, czy nie taka jest ludzka natura? Czasami wydaje mi się, że ci ludzie konkurują ze sobą, by się tam znaleźć, by wszystkim okazać swoją czystą pogardę. [Śmiech]

ES: Szaleni, jak mówiłem! To jest moje słowo dnia.

[Śmiech]

MA: Chciałabym jeszcze na moment powrócić do Draco.

JKR: OK, dobrze, porozmawiajmy o Draco.

MA: Był niewątpliwie fascynujący w tej części.

JKR: Cieszę się, że tak wam się wydaje, ponieważ podzielam wasze zdanie. Draco mocno dojrzał w szóstym tomie. Miałam na ten temat interesującą dyskusję z moją redaktorką, Emmą, właśnie na jego temat. Powiedziała mi: „Więc Malfoy zna oklumencję, hmm, to ciekawe!” - czego oczywiście Harry nigdy tak naprawdę nie opanował i raczej zaprzestał starań, by tego dokonać. I zaczęła rozważać, czy Draco naprawdę powinien być w tym taki dobry. Ja jednak myślę, że Draco powinien być bardzo utalentowany w tej dziedzinie magii, w przeciwieństwie do Harry’ego. Problem Harry’ego polegał na tym, że nigdy nie potrafił ukryć swoich emocji i że w pewnym sensie jest zbyt wyniszczony psychicznie. Ale jest jednocześnie bardzo świadomy swoich uczuć związanych z przeżyciami z przeszłości. Nie tłumi tego w sobie. Jest w stanie szczerze się z nimi zmierzyć, stawić im czoło. Nie musi tłumić ani swoich uczuć ani wspomnień. Zawsze widziałam Dracona jako kogoś zdolnego do uporządkowania swojego życia i swoich emocji. I zawsze tak robił. Zagłuszał więc swój żal, co umożliwiało mu swobodne znęcanie się nad innymi. Zagłuszał również swoje współczucie — bo jak inaczej mógłby stać się śmierciożercą? Stłumił zatem właściwie wszystko to, co było w nim dobre. A później zaczął już „grać w dużej lidze”. I nagle, od słowa do słowa, został wciągnięty w poważne rozgrywki i to już było przerażające. I myślę, że jest to odwzorowanie schematu obrazującego, w jaki sposób ludzie wkraczają na złą ścieżkę, a następnie zbyt późno zdają sobie sprawę z tego, w co tak właściwie wdepnęli. No cóż, ja oczywiście wiedziałam, że taki los go czeka. Współczuje Draconowi niezależnie od tego, jak wredny potrafił być.
I Harry nie myli się, sądząc, że Draco nigdy nie zabiłby Dumbledora, co staje się oczywiste od momentu, gdy zaczął opuszczać swoją różdżkę tam na wieży, kiedy sprawy zaczęły wymykać się spod jego kontroli.

ES: Czy Dumbledore zaplanował swoją śmierć?

JKR: [Pauza] A nie wydaje wam się, że to jest właśnie jedna z największych hipotez?

MA & ES: Tak to niewątpliwie jest jedna z największych hipotez.

JKR: [Pauza] No więc zostawię ten temat otwarty. [Z lekkim uśmiechem] Nie mam zamiaru odbierać wam nadziei.

MA: I to prowadzi nas z powrotem do pytania czy Snape jest potrójnym agentem...

JKR: [Śmiech] A może poczwórnym...

MA: …czy może to wszystko było zaplanowane w ten sposób już od momentu, gdy Dumbledore zdobył informacje o poczynaniach Draco. I być może dyskutowali o tym ze Snapem: „musisz zachowywać się tak, jakby to wszystko było z twojej inicjatywy, musisz po prostu ruszyć naprzód i mnie zabić, bo jeżeli tego nie zrobisz, umrze Draco i - jest jeszcze Wieczysta Przysięga, więc także ty umrzesz”…

JKR: - Tak, załapałam do czego zmierzasz… A zatem - jest to tor myślenia, który pozostawiam całkowicie otwarty... ogólnie rzecz biorąc, ucinam tylko te spekulacje, które są całkowicie bezproduktywne i do niczego nie prowadzą. Na przykład, gdy ludzie spędzają godziny, by udowodnić, że Snape jest wampirem, wtedy czuję, że to właściwy moment na to, by wkroczyć, bo naprawdę nie ma żadnych, ale to żadnych dowodów na poparcie tego typu teorii.

ES: Tak się dzieje, kiedy szuka się temu podobnych rzeczy…

JKR: Tak, wiem. Dzieje się tak, gdy przeczytało się to samo miejsce w książce po raz piętnasty i zaczyna się dostrzegać wskazówki, że to właśnie Snape jest Panem Ciemności. Zdarzają się zatem spekulacje, które musze uciąć, byście nie marnowali czasu na tego typu teorie, bo są ciekawsze rzeczy, nad którymi można się zastanawiać i nawet jeśli nie są do końca prawdziwe, na pewno doprowadzą was do czegoś o ciekawszego. Tak przynajmniej uważam.

ES: Jakie pytanie chciałabyś mieć dziś zadane najbardziej i jaka jest na nie odpowiedź?

JKR: Mmm — [długa pauza] — dobre pytanie. O co bym chciała być zapytana? [Pauza] Dzisiaj, konkretnie dzisiaj, 16 lipca, naprawdę miałam nadzieje, że ktoś spyta mnie o R.A.B. i tak się stało.

MA: Czy jest coś jeszcze, co powinniśmy wiedzieć w związku z nim?

JKR: Są sprawy, które będziecie mogli wydedukować z dalszej lektury. Jestem pewna, że wam się to uda. Naprawdę miałam nadzieję, że R.A.B "wypłynie”.

MA: Jeśli dobrze pamiętam to czy Regulus został zamordowany przez Voldemorta?...

JKR: Syriusz powiedział, że nie był dość ważny, żeby być zamordowanym przez samego Voldemorta, pamiętacie?

MA: Ale to wcale nie musi okazać się prawdą, jeśli [R.A.B.] napisał do Voldemorta osobistą notatkę.

JKR: To wcale nie musi oznaczać, że Voldemort zabił go osobiście, ale Syriusz podejrzewał, że Regulus wdepnął trochę za mocno. Zupełnie jak Draco. Na początku dał się wciągnąć, ale wizja tego czym miał się zająć, okazała się z czasem zbyt przytłaczająca.

Oh, a co myślicie o parze Lupin/Tonks?

ES: To było…

MA: …dość zaskakujące!

ES: Ja byłem zaskoczony, ale nie zszokowany.

JKR: Racja.

MA: A ja myślę, że byłam jednak trochę zszokowana.

JKR: Ktoś… i nawet nie wiem czy to nie było na jednej z waszych stron - prawie spadłam wtedy z krzesła, nie mogłam w to uwierzyć… - Ktoś napisał w komentarzach do jakiejś teorii „Och nie, Tonks nie może poślubić tego i tego (już nawet nie pamiętam, o kogo wtedy chodziło), bo Tonks będzie z Lupinem i będą mieli mnóstwo małych, mieszanych wilkołaczków” - w każdym razie coś w tym stylu.

MA: Widziałam to!

JKR: Naprawę? Więc to było na TLC?

MA: Tak sądzę — bez obrazy [do Emersona], ale nie mam z reguły czasu czytać komentarzy na MuggleNet...

JKR: Rozumiem, pewnie tak wiele osób pisze do was, że niemożliwe byłoby kontrolowanie też wszystkich innych stron.

ES: Jak często odwiedzasz fan sites?

JKR: Z tym jest naprawdę różnie. Kiedy moja strona nie jest aktualizowana, znaczy to zazwyczaj, że ciężko pracuję lub zajmuję się dziećmi i po prostu nie mam czasu na Internet. Kiedy jednak już wejdę, to staram się od razu zaktualizować moją stronę. Więc na przykład FAQ i tym podobne działy staram się składać z poczty, którą dostaje od fanów; czerpię pomysły również z innych stron - to znaczy, że odwiedzam wasze serwisy, by sprawdzić, co fanów najbardziej ciekawi i na co bardzo chcieliby uzyskać odpowiedź. To jednocześnie fantastyczne jak i niekiedy frustrujące, co tam znajduję. Ale chcę, żeby było jasne, że nigdy nie pozostawiam swoich osobistych komentarzy, bo byłoby to niedorzeczne. Kiedyś weszłam jednak na czat na MuggleNet; to było naprawdę komiczne. Było to wtedy, gdy pierwszy raz odkryłam stronę MuggleNet i po prostu byłam ciekawa, co tam znajdę. Było to naprawdę zabawne. Zostałam potraktowana z otwartą pogardą. [Śmiech.] Mogę powiedzieć, że wtedy naprawdę się uśmiałam.

ES: Naprawdę chciałbym za to przeprosić…

JKR: Nie, nie, to nie było aż takie straszne, po prostu coś w rodzaju: „Tak, tak, zamknij się, ty nie jesteś tu stałym bywalcem, co ty w ogóle możesz wiedzieć?!”. Wyobrażacie sobie?! [Śmiech]



*** CZĘŚĆ TRZECIA ***


MA: Jeden ze zwycięzców konkursu TLC “Zapytaj Jo” pyta: ”Czy wspomnienia, które można oglądać w Myślodsiewni pokazują to, co zdarzyło się naprawdę, czy tylko subiektywną wizję osoby, do której dane wspomnienia należą?”

JKR: To co zdarzyło się naprawdę. Ważne jest, żeby to wyjaśnić, ponieważ, jeśli dobrze pamiętacie, Slughorn dał Dumbledorowi dość żałośnie powycinane i posklejane wspomnienie. Nie chciał dać mu prawdziwego wspomnienia, więc oczywiście wyciął pewne części i połatał je z powrotem tak, żeby wyglądało na zupełnie inne wspomnienie. A zatem wspomnienia w Myślodsiewni stają się obiektywne.

ES: Zawsze myślałem, że jest odwrotnie.

JKR: Naprawdę?

ES: Byłem pewny, że to co widać w Myślodsiewni, zawsze jest pokazane z punktu widzenia tego, do kogo należy wspomnienie. To nie ma dla mnie sensu. Jak można badać swoje wspomnienia z perspektywy osób trzecich? To brzmi prawie jak oszustwo, ponieważ można zawsze spojrzeć na pewne sprawy z cudzego punktu widzenie i usłyszeć, co ktoś mówił o nas za plecami.

MA: Więc są tam rzeczy, których się osobiście wtedy nie doświadczyło, ale można je zobaczyć lub usłyszeć, wrzucając myśli do Myślodsiewni i egzaminując swoje wspomnienia?!

JKR: Tak, i właśnie na tym polega cała magia Myślodsiewni. Jest ona tym, co ożywia te wspomnienia.

ES: Ja też chcę jedną!

JKR: W innym przypadku byłby to po prostu zwykły pamiętnik. Odwzorowanie tego, co się pamięta. Ale Myślodsiewnia odtwarza dla ciebie dany moment, więc możesz w nią wejść i zobaczyć lub usłyszeć to, czego się wtedy nie odnotowało. To jest zawsze gdzieś w twojej głowie. Ma się wtedy dostęp do tych fragmentów wspomnienia, które tkwią głęboko w twoim umyśle, a o których istnieniu nawet nie miało się pojęcia.

ES: Nasze trzecie pytanie od kolejnego zwycięscy konkursu “Zapytaj Jo” - a tym razem jest to 18-letnia Helen Poole z Yorkshire – dotyczy Grindelwalda i jestem pewny, że spodziewałaś się prędzej czy później od nas tego pytania.

JKR: Aha.

ES: No więc: czy on zginął?

JKR: Tak, zginął.

ES: Czy będzie miało to jakieś znaczenie?

JKR: [z żalem] Och...

ES: Nie musisz odpowiadać na to pytanie, ale czy mogłabyś nam podać chociaż jakieś dodatkowe informacje o nim?

JKR: Powiem wam tylko tyle, ile już powiedziałam, gdy ktoś inny zadał mi to pytanie. Pamiętacie Owena, który wygrał rywalizację w brytyjskiej telewizji o przeprowadzenie wywiadu ze mną? On właśnie zapytał mnie: “Czy to przypadek, że Grindelwald zginął właśnie w 1945 roku?”, a odpowiedź brzmi: nie. Czasem robię aluzje do tego, co w danym czasie dzieje się w normalnym świecie. Moja konkluzja jest taka, że gdy w mugolskim świecie toczy się jaka globalna wojna, to i świat czarodziejów ogarnia wojna.

ES: Czy on ma jakiś związek z...

JKR: Nie mam nic więcej do powiedzenia na ten temat.

MA: Czyli wojny czarodziejów i mugoli jakoś się wzajemnie napędzają?

JKR: Tak sądzę, Tak. Mhm.

MA: Widzę, że bardzo zamilkłaś.

[Ogólny śmiech, szczególnie Jo]

MA: Lubimy kiedy tak milkniesz bo to oznacza...

ES: ... że najwyraźniej coś ukrywasz.

[Śmiech]

MA: Nasze kolejne zwycięskie pytanie pochodzi od Delaney Monaghan z Australii. “Czy papierki od gumy, które pani Longbottom ciągle daje swojemu synowi, gdy ją odwiedza mają jakieś głębsze znaczenie?”

JKR: Byłam już o to pytana dzisiaj rano. To był jeden z niewielu pomysłów które oparłam na rzeczywistym zdarzeniu. Ktoś kiedyś opowiedział mi bardzo smutną historię o swojej starej matce, która cierpiała na chorobę Alzheimera i również przebywała w szpitalu na oddziale zamkniętym. Była już poważnie wyniszczona przez tę chorobę i nie była w stanie rozpoznać swojego syna, ale on niezmiennie przychodził dwa razy w tygodniu ją odwiedzać i za każdym razem przynosił jej cukierki. I to był dla niej jedyny punkt odniesienia, rozpoznawała go tylko jako tego, co zawsze przynosi jej słodycze. Było to dla mnie bardzo wzruszające, więc postanowiłam rozwinąć tę historię. Neville przynosi swojej matce to, co ona najbardziej lubi i (przykro mi, gdy o tym myślę), ona koniecznie pragnie dać mu coś w zamian, mimo, że to, co mu daje, jest zasadniczo bezwartościowe. Mimo to, on ciągle bierze to od niej, jako coś bardzo wartościowego, tylko dlatego, że ona wciąż próbuje mu dać cokolwiek. Ma to zatem dla niego ogromne znaczenie pod względem emocjonalnym.
Ale wiem, że różne teorie pojawiały się już na temat tych papierków.

ES: Nie można czytelników za to winić.

JKR: Mam na myśli to, że ona naprawdę nie próbuje mu przekazać jakiejś zaszyfrowanej wiadomości.

MA: Ona nie jest zdrowa na umyśle...

JKR: Nie jest, masz rację. Ale myślę, że możemy zamknąć już ten wątek, bo to naprawdę nigdzie nie prowadzi.

MA: To był prawdopodobnie jeden z najbardziej wzruszających momentów w całej serii.

JKR: Myślę, że był znaczący również dla naszych postaci.

MA: Następne pytanie pochodzi od 15-letniej Monique Padelis z Surrey – W jaki sposób i kiedy została stworzona zasłona?

JKR: Zasłona była tam tak długo, jak tylko istnieje Ministerstwo Magii. Mówię tu o setkach lat. Nie jest to aż tak ważne, żeby określić dokładnie kiedy, ale na pewno wieki temu.

MA: Ta komnata była używana również do egzekucji czy tylko studiowania?

JKR: Nie, istnieje tylko i wyłącznie po to, by zgłębiać jej tajemnice. Zresztą cały departament jest do tego stworzony. Zgłębia się tam tajemnice umysłu, wszechświata, śmierci...

MA: Czy jeszcze powrócimy do tamtej tajemniczej komnaty, to znaczy do tej jedynej komnaty w departamencie tajemnic, która zawsze pozostaje zamknięta?

JKR: Bez komentarza.

ES: Dumbledore był niezrównany w swojej znajomości magii...

JKR: Mhm.

ES: Kiedy się tego wszystkiego nauczył?

JKR: Postrzegam go głównie jako swojego rodzaju samouka. Jednakże miał za swoich czasów w szkole dostęp do najznakomitszych nauczycieli, jakich kiedykolwiek posiadał Hogwart, więc otrzymał też solidną edukację, choć nie inną niż pozostali. Rodzina Dumbledora będzie dla nas najlepszym źródłem informacji na jego temat.

MA: Jego rodzina?

JKR: Tak, rodzina.

MA: Możesz nam powiedzieć na ten temat coś więcej?

JKR: Nie. [Śmiech.]

MA: A co z rodziną Harry’ego — jego dziadkowie — czy też zostali zamordowani?

JKR: Nie. To sprowadza nas na bardziej przyziemne tematy. Dla mnie, jako pisarki, było zdecydowanie wygodniej i oczywiście lepiej dla samej fabuły, gdy Harry został kompletnie sam. Więc raczej bez skrupułów pozbyłam się jego rodziny, oprócz – rzecz jasna - ciotki Petunii. Wiemy oczywiście, że James i Lily są niesamowicie ważni dla całej historii, ale dziadkowie? Nie. I ponieważ mam na ten temat parę dodatkowych faktów, mogę powiedzieć, że rodzice Lily i Petunii byli mugolami i że umarli naturalną śmiercią. Rodzice Jamesa byli już w podeszłym wieku, kiedy przyszedł na świat, co tłumaczyłoby to, że jest ich jedynym dzieckiem, mocno rozpieszczonym. Urodził im się stosunkowo późno, więc był dla nich tym cenniejszym skarbem - co często zdarza się i w naszym świecie. Jego rodzice byli starzy, nawet jak na czarodziejów, więc również umarli naturalną śmiercią. Nie ma nic tajemniczego czy mrocznego w ich odejściu z tego świata. Po prostu musiałam ich wyciąć z całej fabuły, więc ich uśmierciłam.

MA: To by zamykało również rozdział na temat wszystkich teorii związanych z Harrym jako dziedzicem Gryffindoru.

JKR:Tak. Niestety tak.

MA: No i kolejne wielkie teorie przeminęły z wiatrem.

[Śmiech]

JKR: Tak, i właśnie o to chodzi, bo widzicie, jestem świadoma tego, że “Książę Półkrwi” nie zachwycił wszystkich, ponieważ uciął jednoznacznie niektóre wielkie teorie. Według mnie, jeśli stałoby się inaczej, to znaczy, że nie wykonałam dobrze swojego zadania. Niektórym osobom na pewno to się nie spodoba, a już na pewno wielu osobom nie spodoba się to, kogo uśmierciłam. Ale niestety było to nieuchronne.
Notabene, ciągle nie wiemy, czy był to cenny przeciek czy po prostu trafiona spekulacja.

ES: Mówisz o szóstej części?

MA: Pamiętasz te zakłady Emerson?

ES: Ach, tak…

JKR: Tak, ta cała afera z zakładami. Teraz już możemy się jedynie domyślać. Może pamiętacie jak było z “Zakonem”? Wszystkie zakłady w pewnym momencie poszły na Cho Chang i to było dokładnie to samo. Nagle ktoś postawił jakieś 10,000 funtów na Cho Chang i aż trudno uwierzyć, by ktoś chciał zmarnować taką sumę pieniędzy, więc myślimy, że miał wewnętrznego informatora. Jednak z Dumbledorem ciągle nie wiemy, jak było naprawdę. Czy był to cenny przeciek, czy po prostu ktoś zgadł i trafił w samo sedno.

ES: Pamiętam, że nawet przeprowadziliśmy na ten temat sondę na MuggleNet, w której pytaliśmy się, co na ten temat sądzą internauci.

JKR: No i jaki był rezultat? Jestem ciekawa..

ES: Większość myślała zgodnie, że zginie na pewno, tylko wahali się pomiędzy szóstą a siódmą częścią, ale ogólnie raczej stawiali na siódmą.

JKR: Doprawdy?

ES: To było coś około 65/35, ale definitywnie większość orzekła, że zginie.

JKR: No cóż, myślę, że jeśli spojrzymy wstecz na tego rodzaju powieści, nad którymi pracuję, to prawie zawsze główny bohater musi ostatecznie stanąć na końcu sam. Tak już po prostu jest i wszyscy, którzy mają pojęcie o konstrukcji tego typu fabuły, to wiedzą. Pytanie pozostaje tylko, kiedy się to stanie i w jaki sposób.

ES: Tak, ten stary mędrzec z długą siwą brodą zawsze musi odejść.

JKR: Tak, mniej więcej to miałam przed chwilą na myśli.

[Śmiech.]

MA: Od momentu, kiedy Dumbledore zaczął przekazywać Harry’emu swoją całą, ogromną wiedzę, wszyscy zaczęliśmy przeczuwać, że nawet on zdaje sobie sprawę ze zbliżającej się śmierci.

JKR: Mhm.

MA: A moment, w którym Harry mówi coś w stylu, „Zdaję już sobie z tego sprawę i moi rodzice też zdawali sobie z tego sprawę i tu chodzi właśnie o ten wybór”,  uświadamia nam dobitnie, że cała historia zmierza nieuchronnie ku końcowi i że Dumbledore wkrótce umrze. Mam wrażenie, że był to moment nadający sens całej serii. Zgodzisz się ze mną?

JKR: Tak. Wydaje mi się, że jest pomost łączący ten moment w „Komnacie Tajemnic”, gdy Dumbledore mówi: “To nasze wybory mówią o tym, kim jesteśmy, a nie nasze umiejętności,” z tym, co Dumbledore mówi w szóstej części do Harry’ego coś w stylu, “Ta przepowiednia ma znaczenie tylko dlatego, że ty i Voldemort zdecydowaliście, by tak było Gdybyście obaj zdecydowali się odejść każdy w swoją stronę, obaj moglibyście teraz żyć.”. I o to właśnie chodzi, o nasze życiowe wybory. Harry i Voldemort mogliby stwierdzić: „Dobra, nie będziemy się w to bawić” i po prostu pójść każdy w swoim kierunki... ale to już nie nastąpi, bo jest na to za późno. Voldemort dokonał wyboru w momencie, gdy uznał, że Harry jest dla niego zagrożeniem i próbował go zabić. Od tego momentu przepowiednia zaczęła się wypełniać i teraz już nie ma odwrotu - musi dojść do tego ostatecznego starcia.

ES: Pamiętam, jak zastanawiałem się podczas czytania “Zakonu Feniksa”, co by się stało, gdyby Harry i Voldemort zdecydowali się po prostu...

JKR: Podać sobie ręce i odejść każdy w swoją stronę? Chyba trudno byłoby nam się z tym pogodzić!

[Śmiech.]

ES: A co by się stało, gdyby Voldemort nigdy nie usłyszał przepowiedni?

JKR: Przecież w tym rzecz, czyż nie? To pomysł zaczerpnięty z “Makbeta”. Uwielbiam tę sztukę, jest chyba moim ulubionym dziełem Szekspira. Tam jest opisany dokładnie ten sam problem. Czy gdyby Makbet zabił Duncana, gdyby nie spotkał na swej drodze czarownic - czy miałoby miejsce którekolwiek z następujących później wydarzeń? Czy sam spowodował, że to wszystko się stało, czy może było to jego przeznaczenie? Ja wierzę, że sprawił to sam.

MA: Gdyby wszyscy mogli, tak po prostu, uścisnąć sobie ręce i rozegrać partyjkę golfa, wszystko byłoby o wiele łatwiejsze.

[Śmiech.]

MA: W powieściach pojawia się wiele wątków związanych z dozgonną wiernością i odwagą połączonymi z bezgranicznym poświęceniem, szczególnie w trzeciej części, kiedy pada zdanie w stylu “Powinieneś raczej wybrać śmierć niż zdradzić swoich przyjaciół, my byśmy to samo zrobili dla ciebie”. To bardzo ważne, by przekazać takie wartości 8- czy 10-letnim czytelnikom.

JKR: Tak, ale oczywiście wyobrażam sobie to w kontekście sytuacji naprawdę ekstremalnych. Mam nadzieję, że żaden 8-latek nie znajdzie się w sytuacji, która wymagałaby takich poświęceń. Mówimy tu przecież o osobach w pełni dojrzałych i o ich świadomych wyborach w świecie ogarniętym wojną. Pytanie, które powinno tutaj paść, to czy wy, jako czytelnicy, wierzycie, że Syriusz naprawdę byłby gotów oddać życie za swoich przyjaciół, tylko dlatego, że on tak twierdzi?

ES: Och, jestem tego pewny.

MA: Tak, ja też.

JKR: Ja też głęboko wierzę w to, że Syriusz oddałby życie za swoich przyjaciół. Mimo niektórych wad, ma on głębokie poczucie honoru i ostatecznie wolałby raczej godnie zginąć - jak zresztą widzieliśmy – niż żyć w hańbie do końca swoich dni, z poczuciem, że skazał na śmierć swoich przyjaciół. Macie zatem rację, to jest głębokie przesłanie, ale przez to muszę pokazywać w swoich książkach również zło. Jestem zawsze zaskoczona, gdy słyszę, jak ludzie mówią mi: “Wydaje mi się, że twoje książki stają się zbyt mroczne”. Odpowiadam wtedy: “Naprawdę? A który fragment „Kamienia Filozoficznego” był według Ciebie lekki i wesoły?” Oczywiście, pierwsze tomy mają są jeszcze dość niewinne, bo gdy Harry idzie do szkoły, jest jeszcze chłopcem. Ale przecież pierwsza część zaczyna się od podwójnego morderstwa. Myślę, że ta obecność śmierci jest odczuwalna już od samego początku. Poza tym są w niej o wiele bardziej przerażające wizje niż chociażby w „Komnacie Tajemnic”, nawet pomimo tego ogromnego węża - przecież zakapturzona postać spijająca krew jednorożca nie należy chyba do najprzyjemniejszych widoków. Myślałam o tym przez te wszystkie lata od momentu napisania „Kamienia Filozoficznego” i dotarło do mnie, że także obraz twarzy wyrastającej z tyłu czyjejś głowy jest jedną z najbardziej niepokojących wizji we wszystkich dotychczasowych częściach.
Jestem zatem w stanie zgodzić się z tym, że moje książki są dość niepokojące. Jest w nich wiele przerażających elementów, ale naprawdę nie wydaje mi się, bym kiedykolwiek przekroczyła granicę, która mogłaby wpłynąć negatywnie na czyjeś zdrowie psychiczne.

MA: Jakiego koloru są oczy Rona?

JKR: Niebieskie. Naprawdę nigdy tego nie wyjawiłam? Nigdy? [Jo zakrywa twarz rękami.]

MA: Błagali nas, żebyśmy o to zapytali.

JKR: Są niebieskie. Harry'ego są zielone, Rona niebieskie, a Hermiony brązowe.

MA: A jaki jest Patronus Rona?

JKR: Nie napisałam też nigdy o patronusie Rona? O nie, jestem w szoku! [Śmiech.] Patronus Rona to mały pies, taki jak miniaturowy Terrier i był to wybór sentymentalny, bo sami mamy takiego pieska w domu. Jest zwariowany.

MA: Czy to Ginny wysłała tę walentynkę do Harry’ego?

JKR: Tak, to ona.

MA: To znaczy chodzi mi o to, czy było to z inicjatywy Toma Riddle'a czy samej Ginny Weasley?

JKR: Samej Ginny.

MA: No i opłaciło jej się to.

JKR: [Śmiech] W pewnym sensie na pewno.

MA: Patrząc wstecz, to wydaje mi się, że przebieg tych wydarzeń można było przewidzieć od czasu sceny w pociągu do Hogwartu w „Kamieniu Filozoficznym” - gdy Harry obserwował przez okno rodzinę Weasleyów.

JKR: Też tak myślę. Podoba wam się zatem para Harry/Ginny?

ES: Czekaliśmy na to od lat!

JKR: Bardzo się cieszę.

MA: I ten ich pocałunek!

JKR: Tak…

ES: wreszcie doszedł do skutku!

JKR: Tak, nareszcie - wiem!

MA: Czy zawsze miałaś to zaplanowane w ten sposób?

JKR: Zawsze wiedziałam, że ten moment kiedyś nadejdzie, wiedziałam, że będą parą, a następnie się rozejdą.
Według mojego planu – wydaje mi się, że w pełni go zrealizowałam - czytelnicy, podobnie jak i Harry, mieli odkryć w Ginny idealną dziewczynę dla niego. Jest twarda w pozytywnym tego słowa znaczeniu, a Harry potrzebuje kogoś, kto sprosta wyzwaniu bycia z taką osobą jak on - bo jest w pewnym sensie przerażającym partnerem. Jest jakby naznaczony. A ona jest zabawna i myślę, że jest również bardzo wyrozumiała i ciepła. Takich cech Harry oczekuje od swojej idealnej partnerki. Ale wydaje mi się – a mówię tu o przeszłości -  że kiedyś przerażał ją wizerunek Harry’ego. Kiedy Ginny w wieku dziesięciu lat po raz pierwszy zobaczyła Harry’ego, był on dla niej trochę jak gwiazda rocka, o której wszyscy mówią i którą wszyscy znają. Nigdy nie chciałam, żeby to Ginny była pierwszą dziewczyną, którą Harry pocałuje. Harry musiał do tego związku dorosnąć.
W swoich książkach staram się pokazać, jak mocno Harry dojrzał. Jednym ze sposobów na pokazanie tego jest scena w pociągu do Hogwartu z szóstej części. Pamiętacie sytuację, gdy w „Zakonie Feniksa” do przedziału weszła Cho? Harry pomyślał wtedy: „Wolałbym żeby zastała mnie w jakimś lepszym towarzystwie”. Był wtedy z Luną i Neville’em. Identyczna sytuacja jest w „Księciu Półkrwi”, gdzie Harry znowu siedzi w przedziale z Luną i Neville’em, ale tym razem już sporo dorósł i wie, że siedzi z najfajniejszymi osobami w całym pociągu. Może nie wyglądają zbyt cool, ale teraz już Harry zdaje sobie sprawę z tego, co jest w życiu wartościowe i że na pewno nie jest to wygląd. Mam wrażenie, że w tej części Harry i Ginny są na równym poziomie rozwoju emocjonalnego. Oboje bardzo zmienili się emocjonalnie i pozbyli się wielu złudzeń, więc naprawdę dobrze mi się o nich pisało. Bardzo lubię postać Ginny.

MA: Czy nosi ona w sobie jakieś ukryte znaczenie? Mam na myśli tę całą historię z Tomem Riddle’em i to, że jest siódmym z kolei dzieckiem Weasleyów.

JKR: Ginny była pierwszą córką urodzoną w rodzinie Weasleyów od pokoleń. Jest jeszcze taka bardzo stara tradycja związana osobą siódmej córki zrodzonej z siódmej córki i siódmego syna, a to dotyczy Ginny i właśnie dlatego jest bardzo utalentowaną czarownicą. Myślę że zdążyliście to zauważyć, bo Ginny potrafi robić bardzo imponujące rzeczy tu i ówdzie i będziecie mieli okazje, by to znowu zobaczyć.

ES: Dlaczego Dom Slytherina jest ciągle…

JKR: ... ciągle legalny?!

[ogólny śmiech]

ES: Tak. Jest przecież w pewnym sensie mocno krytykowany.

JKR: Ale przecież nie wszyscy, którzy do niego należą, są źli. Myślę, że każdemu trzeba dać szansę. Muszą przyjmować wszystkie osoby niezależnie od ich wad. Nie zapominajmy, że przecież każdy ma jakieś wady. Tyczy się to też wszystkich uczniów. Gdyby tylko potrafili się zjednoczyć i współpracować ze sobą, na pewno stanowiliby potężną siłę nie do pokonania.

ES: A nie mogliby…

JKR: ... po prostu ich wszystkich wyrzucić? NIE, Emerson, naprawdę nie mogliby!

[Śmiech]

ES: No to nie mogliby ich po prostu rozmieścić w trzech pozostałych domach, które wprawdzie nie pasowałyby do nich idealnie, ale za to wystarczająco, by pozwolić im ukończyć szkołę i po prostu odizolować od tak negatywnego środowiska?

JKR: Mogliby, ale musisz pamiętać o tym co już mówiłam wcześniej…

ES: Nawet ich pokój wspólny to ciemne i ponure miejsce…

JKR: No nie wiem… ja uważam, że pokój wspólny Slytherinu ma w sobie mroczne piękno.

ES: Ale czy to nie jest zły pomysł, by umieszczać wszystkie dzieci śmierciożerców razem?

JKR: Ale one nie wszystkie są złe — nie myśl, że nie wiem do czego zmierzasz — ale wy jako czytelnicy zawsze mieliście okazję patrzeć na dom Slytherinu tylko z perspektywy dzieci śmierciożerców. Ale oni są tylko małą częścią całej populacji Slytherinu. Nie mówię, że reszta Ślizgonów jest czarująca, ale na pewno nie są tacy jak Draco, Crabbe czy Goyle.

ES: Ale nie ma wielu dzieci Śmierciożerców w innych domach, prawda?

JKR: Ale mamy tam ludzi spokrewnionych z nimi, to pewne.

ES: Ale w mniejszej liczbie.

JKR: Prawdopodobnie. Ale taka jest tradycja. Muszą być cztery domy, w przeciwnym razie nie pasowałoby to do idei, na której opiera się Hogwart, mam tu na myśli cztery żywioły. Więc Gryffindor to ogień, Ravenclaw to powietrze, Hufflepuff to ziemia a Slytherin to woda - dlatego ich pokój znajduje się pod jeziorem. Musi być zachowana harmonia i równowaga. Ma się cztery niezbędne komponenty i łącząc je ze sobą, tworzy się jedno potężne i magiczne miejsce. Choć na tę chwilę, jak wiemy, nie za bardzo się ze sobą zgadzają.

ES: Czy James był jedynym, który żywił gorące uczucia do Lily?

JKR: Nie. [Pauza.] Ona była trochę jak Ginny. Była dość popularna.

MA: Snape?

JKR: Ta teoria często się pojawia.

ES: A może Lupin?

JKR: Na to również nie odpowiem.

ES: A może oboje?

JKR: wiesz, że nie mogę na to odpowiedzieć, czyż nie?

ES: A nie możesz nam dać chociaż jakiejś małej wskazówki, nie zdradzając zbyt wiele?

JKR: Więc ujmę to tak: Lupin bardzo lubił Lily, ale nie chcę, by ktokolwiek myślał, że rywalizował z Jamesem o jej uczucia. Lily cieszyła się dużą popularnością w szkole, ale sądzę, że już sami zdążyliście to zauważyć.

MA: Jak to się stało, że się zeszli? Przecież ona nienawidziła Jamesa, z tego co mogliśmy zauważyć.

JKR: Czy aby na pewno? Jesteś przecież dziewczyną i wiesz, co mam na myśli.

[Śmiech.]

ES: W jaki sposób Fredowi i Georgowi udało się odgadnąć, że Irlandia zwycięży, ale Bułgaria złapie znicza?

JKR: Myślę, że jeśli ktoś jest naprawdę wciągnięty w Quidditcha, to jest w stanie przewidzieć takie rzeczy.

ES: Ale jak można to przewidzieć? Bo przecież nigdy nie wiadomo, kiedy i w jakim miejscu dokładnie pojawi się znicz.

JKR: Trzeba zaryzykować. Oni postawili wszystko na jedną kartę. Tacy właśnie są Fred i George, prawda? To oni należą do tych w rodzinie którzy zawsze podejmują ryzyko. Z jednej strony mamy Percy’ego- podporządkowanego i robiącego wszystko zgodnie z obowiązującymi zasadami – a z drugiej strony mamy Freda i Georga, którzy wybrali zupełnie inną drogę życia, gotowi by ryzykować wszystko.

MA: W jaki sposób udało im się odkryć, jak działa mapa?

JKR: Cóż – ja kiedyś wytłumaczyłam to sobie w ten sposób: nie wydaje wam się, że byłoby to w ich stylu, gdyby po prostu powiedzieli coś kiedyś żartem i zaobserwowali, jak mapa się zmienia?

MA: Tak.

JKR: Mnie też zdaje się to wysoce prawdopodobne.

ES: Ale, że trafili dokładnie na taką dokładną kombinację słów? Mieli dużo szczęścia czy może Felix Felicis?

JKR: po prostu pomogła im mapa.

MA: Tak, też tak sądzę. Mogę sobie nawet wyobrazić, jak ucinają sobie z nią małą pogawędkę.

JKR: I mapa podsuwała im pewne wskazówki, aż w końcu trafili na właściwą kombinację słów.

ES: Co u licha Aberforth Dumbledore robił z tą kozą?

[Ogólny Śmiech]

JKR: musicie sami to zgadnąć! [złośliwy uśmiech]

MA: I Dumbledore zażartował sobie z tego, że też miał w rodzinie nietypowych ludzi.

JKR: Tak, rzeczywiście. Mieliście okazję słyszeć tylko przelotnie o Aberforcie.

MA: Czy ten błysk triumfu (w oczach Dumbledora, gdy Harry powiedział mu - pod koniec czwartej części - że Voldemort znów mógł go dotknąć) będzie miał jakieś konsekwencje w przyszłości?

JKR: To ma ogromne znaczenie. I nie powiem nic więcej na ten temat. Na razie pozostawię to sprawności waszej wyobraźni.

ES: Myślę, że wszyscy zdali sobie sprawę z tego, gdy o tym czytali, że jest to znaczący moment, ale nie znalazło to żadnych konsekwencji w 5 czy 6 części.

JKR: Mogę więc powiedzieć, że ten wątek na pewno powróci.

ES: Już dawno czekaliśmy na jakieś sensacje z tym związane.

JKR: I macie całkowitą rację. Na pewno w siódmej części wszystko się wyjaśni, więc słusznie czekacie.

MA: Teraz, pod koniec całego cyklu, wiemy, przez co Harry będzie musiał przejść, nim wypełni swoje przeznaczenie, ale czy to możliwe, że tylko na tym będzie się opierała reszta całej historii?

JKR: Oczywiście, że nie tylko na tym. Przez to oczywiście musi przejść, bo to jedyny sposób, by zabić Voldemorta. Będzie to wyjątkowo wyczerpująca i trudna droga, ale jest to po prostu coś, co musi zrobić. Harry teraz już to wie, a przynajmniej tak mu się wydaje, z czym przyjdzie mu się zmierzyć. Domysły Dumbledora nigdy nie były zbyt precyzyjnie wypowiedziane, ale na pewno bardzo pomocne. Cóż, nie chciałabym tu powiedzieć zbyt dużo, ale Dumbledore mówi: „Pozostały jeszcze cztery, musisz się pozbyć jeszcze czterech Horcruxów i potem odszukać Voldemorta”. Więc Harry wie, mniej więcej, na czym stoi i co ma do zrobienia.

ES: To wielkie wyzwanie.

JKR: To ogromne wyzwanie. Ale Dumbledore dał mu kilka cennych wskazówek, a również Harry w sześciu poprzednich książkach zgromadził mnóstwo potrzebnej wiedzy, o której istnieniu nawet sobie jeszcze nie zdaje sprawy. Nie powiem nic więcej na ten temat.

ES: Ale teraz wydaje się to prawie nieosiągalne. Przecież gdyby Harry poszedł do tej jaskini sam, to nigdy by się nie domyślił, co należy zrobić.

JKR: Mogę się teraz z wami założyć, że do końca tego tygodnia najbardziej wnikliwi czytelnicy poprawnie zidentyfikują co najmniej jeden Horcrux.

MA: Ktoś podsunął mi w nocy, że może ten dziennik...

JKR: Harry definitywnie zniszczył tan kawałek duszy pod koniec drugiej części. Przecież sami widzieliście, jak już się materializował i jak został ostatecznie unicestwiony. Już go nie ma. A Ginny na pewno nie jest już w żaden sposób opętana przez Voldemorta. Gwarantuję wam to.

MA: Czy Ginny ciągle zna mowę węży?

JKR: Nie.

MA: A czy ma u Harry’ego dług za uratowanie jej życia?

JKR: Nie. Ale z Glizdogonem to zupełnie inna sprawa. Wiecie, że część mnie naprawdę chciałaby wyjaśnić, o co chodzi w tym wątku, ale ze względu na fabułę siódmej części naprawdę nie mogę tego zrobić.

ES: Wcale nie chcielibyśmy tego wiedzieć.

JKR: "Tak, tak, kontynuuj – my naprawdę nie słuchamy!"

[Śmiech.]

ES: Kto jest matką chrzestną Harry’ego?

JKR: Harry nie ma matki chrzestnej . 

ES: Naprawdę?

JKR: Syriusz nigdy nie miał czasu, by znaleźć sobie dziewczynę, był szczęśliwy bez niej (w Anglii jest zwyczaj, że to małżeństwo patronuje dziecku).

ES: Mogli przecież wybrać po prostu kogoś z najbliższych przyjaciół.

JKR: W momencie, kiedy Harry był chrzczony, jego rodzice już musieli się ukrywali. Z konieczności uroczystość była zaaranżowana bardzo po cichu. Zaprosili tak mało osób, jak to tylko było możliwe i naprawdę bardzo chcieli powierzyć tą rolę Syriuszowi. — Nie mogę tu wyjawić nic więcej.

[Zaczęliśmy sobie zdawać sprawę z czasu, który upłynął od rozpoczęcia wywiadu…]

MA: Czy możemy to jeszcze kiedyś powtórzyć?

[Śmiech.]

JKR: Myślę, że jest to możliwe.

MA: Czy to znaczy, że może być za tydzień?

[Ogólny śmiech.]

JKR: Po prostu zamknijcie mnie gdzieś w jakimś podziemnym pokoju!

MA: No cóż to by się dało załatwić. Moja rodzina jest z Sycylii, Jo…

[Śmiech.]

MA: Muszę ci zadać koniecznie jeszcze jedno pytanie [Melissa wkłada na nos swoje zielone okulary, bierze jedno z piór leżących na stole i kładzie na kolanach kartkę z pytaniami dla Jo]

[Śmiech]

JKR: RITA! Ach, brakuje mi jej!
Powiem wam, że jest tylko jeden sposób na artykuły Rity, a jest nim śmiech. W przeciwnym razie można by zwariować. Tak czy inaczej, bardzo lubię o niej pisać. W filmowej wersji gra ją Miranda Richardson. Już nie mogę się doczekać, by ją zobaczyć w tej roli.

MA: My widzieliśmy. Poszliśmy kiedyś na plan, gdy akurat pracowała.

JKR: I jak było?

ES: Wygląda fantastycznie w tej roli.

JKR: Ona jest naprawdę dobrą aktorką.

ES: O! mam w związku z tym jedno pytanie. Czy teraz, pisząc swoje książki, widzisz aktorów z planu czy ciągle postaci, które sama stworzyłaś w wyobraźni?

JKR: Za każdym razem widzę moje własne postaci.

ES: I ich wygląd filmowy nigdy nie miał wpływu na twoją wizję?
JKR: Ani trochę. Ciągle widzę mojego Harry’ego, mojego Rona i moją Hermione. Pisałam o nich tak długo przed ekranizacją powieści, że wizerunki aktorów nie były w stanie wpłynąć na moją wyobraźnię. Ale pomyślałam sobie o Rupercie, kiedy pisałam sceny Ron/Lavender. Oczywiście zawsze tak to planowałam, ale wywołało u mnie uśmiech, gdy pomyślałam, że to właśnie on stanie przed zadaniem zagrania tego w filmie.

[Chwila przerwy, podczas której patrzymy na zegarek…]

JKR: Późno już, wiem.

MA: Mamy sześćdziesiąt sześć stron pytań jeszcze, Jo.

JKR: O mój Boże!

ES: Po prostu będziemy je zadawać dopóki nas stąd nie wyrzucą.

[Ogólny Śmiech.]

ES: Hagrid - Strażnik Kluczy: czy ten przydomek coś oznacza?

JKR: Po prostu to, że Hagrid ma klucze do bram Hogwartu. Nie jest to coś, czym należałoby się zbytnio ekscytować. To tylko zwykła nazwa.

MA: Czy Harry i Ron kiedykolwiek przeczytają “Historię Hogwartu”?

JKR: Nigdy [Śmiech.] I nawet całkiem dobrze się składa, bo lubię gdy Hermiona mówi “Kiedy ją wreszcie przeczytacie?” i nie mogłabym jej pozbawić tego przywileju, więc na pewno nie sprawię, żeby ją kiedykolwiek przeczytali.

MA: Czy Zgredek wie o przepowiedni?

JKR: Nie.

MA: A czy wie wszystko o Potterach?

JKR: Oczywiście zna całą historię, ale jego wiedza jest ograniczona do tego, co usłyszał, gdy służył u Malfoyów.

MA: Och, jest jeszcze jedno pytanie, które bardzo chciałam ci zadać. Czy Snape był kiedykolwiek kochany przez kogoś?

JKR: Owszem, był. Ok, jeszcze tylko po jednym pytaniu od każdego!

ES: Dlaczego czarownice i czarodzieje nie deportują się, gdy są w niebezpieczeństwie?

JKR: No więc z tym jest podobnie jak ze wszystkimi czarami. Po prostu są sposoby, żeby to uniemożliwić. Ale czasami oczywiście deportują się. Bardzo często, kiedy mamy okazję widzieć scenę tego rodzaju, to rozgrywa się ona w miejscu, gdzie nie można się deportować -  jak na przykład wHogwarcie. Są jeszcze inne powody. Czasami chcą po prostu zostać i walczyć lub zmierzyć się z tym, co ich czeka. Ale czasami niewątpliwie się teleportują.

JKR: [do Melissy] No dalej, jakie masz dla mnie to ostatnie pytanie?

MA: Czy w pamiętną noc w Dolinie Godrika był obecny ktoś jeszcze?

JKR: Bez komentarza. Przykro mi!

[Ogólny Śmiech.]


Koniec.

:)  
  [quote][size=11][b]Agresor zwyciężył[/b][/size]
[quote]Szczęście: [b][color=grey]-2.8%[/color][/b]
Morale: [b]100%[/b]
[/quote]
[color=red][b]Agresor:[/b] [player]xxdrak0xx[/player]
Wioska: [village](334|381)[/village][/color]

[quote][img]http://plemiona.one.pl/img/jednostki_stare.png[/img]
[color=black][i]walczący[/i][/color][color=#DED3B9][color=white]...__[/color][color=black]38[/color][color=white]____[/color][color=black]56[/color][color=white]_____[/color]0[color=white]_____[/color]0[color=white]_____[/color]0[color=white]_____[/color]0[color=white]_____[/color]0[color=white]_____[/color]0[color=white]_____[/color]0[color=white]__[/color][/color]
[img]http://plemiona.one.pl/img/pasek9.png[/img]
[color=red][i]zabici[/i][/color][color=#DED3B9][color=white].._....___[/color][color=red]1[/color][color=white]_____[/color][color=red]1[/color][color=white]_____[/color]0[color=white]_____[/color]0[color=white]_____[/color]0[color=white]_____[/color]0[color=white]_____[/color]0[color=white]_____[/color]0[color=white]_____[/color]0[color=white]__[/color][/color]
[img]http://plemiona.one.pl/img/pasek9.png[/img]
[color=green][i]przeżyli[/i][/color][color=#DED3B9][color=white]_...__[/color][color=green]37[/color][color=white]____[/color][color=green]55[/color][color=white]_____[/color]0[color=white]_____[/color]0[color=white]_____[/color]0[color=white]_____[/color]0[color=white]_____[/color]0[color=white]_____[/color]0[color=white]_____[/color]0[color=white]__[/color][/color]

[img]http://plemiona.one.pl/img/losses.png[/img]
[i]ilość[/i][color=white]_____[/color][color=white]__________[/color]80[color=white]__________[/color]60[color=white]__________[/color]80[color=white]___________[/color]2

[img]http://plemiona.one.pl/img/haul.png[/img]
[i]ilość[/i][color=white]_____[/color][color=white]_________[/color]638[color=white]_________[/color]555[color=white]_________[/color]557[color=white]_________[/color]1750/1750
[/quote]
[color=green][b]Obrońca:[/b] [player]goryle2[/player]
Wioska: [village](337|383)[/village][/color]

[img]http://plemiona.one.pl/img/plemiona.pl/graficzny-polski-dot.gif[/img][quote]Brak wojsk w wiosce przeciwnika.

[/quote]
[color=grey][i]Raport wygenerowano przy użyciu [url=http://plemiona.one.pl/?r]Konwertera Raportów - Plemiona.one.pl[/url][/i][/color][/quote]
 
shotbox  
   
 
 
w internecie w Anonser.pl 
 
napisz do mnie  
   
pogoda  
   
Dzisiaj stronę odwiedziło już 18 odwiedzający (29 wejścia) tutaj!
Wszystkie prawa zastrzeżone (c) by euros Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja